Fizjoterapeuta estetyczny

Nieustanny rozwój technik chirurgii plastycznej i dermatologii estetycznej powoduje, że specjaliści uzupełniających tę branżę dziedzin także poszukują nowoczesnych i skutecznych rozwiązań terapeutycznych. O możliwościach fizjoterapii w postępowaniu pooperacyjnym, technologiach wspomagających terapię i zaletach interdyscyplinarnej współpracy rozmawiamy z dr. Jackiem Szwedo z kliniki dr. Szczyta, gościem 36. Kongresu LNE.

LNE: Jest pan doktorem fizjoterapii, mógłby pan wybrać różne specjalizacje, a jednak w swojej praktyce zawodowej postanowił się pan skupić na pracy z pacjentami po operacjach plastycznych i estetycznych. Skąd taki wybór?
Dr Jacek Szwedo:
Chyba mogę się nazwać szczęściarzem – mam pracę, która daje mi dużo satysfakcji. Terapie prowadzę z osobami znajdującymi się w dobrym stanie, które przez stosunkowo krótki okres po zabiegu nie są w pełni dysponowane, a efekty dobrze podjętych działań widać u nich bardzo szybko. Zatem nie spotykam się na co dzień z cierpieniem, udręką, umieraniem i jest to dla mnie ważne. Uważam, że prowadzenie ciężko chorych pacjentów, szczególnie dzieci, stanowi dużo większe obciążenie psychiczne. Zawsze z szacunkiem myślę o moich koleżankach i kolegach fizjoterapeutach zajmujących się takimi pacjentami.
Nie oznacza to jednak, że w mojej pracy jest tylko „różowo”. Pacjenci po operacjach estetycznych również wymagają czasem zdecydowanych działań, bywają efekty uboczne, a sporadycznie nawet powikłania. Jednak stopień dyskomfortu jest mniejszy i – co najważniejsze – rokowania są znacznie bardziej optymistyczne. Dla mnie to ważne, bo jestem optymistą, dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna.
To, że znalazłem się dzisiaj w tym właśnie miejscu, jest wypadkową szczęścia i mojej pracy. Szczęście miałem przede wszystkim do ludzi z mojego otoczenia, którzy dawali i wciąż dają mi szanse rozwoju i nieustannie mnie wspierają Tu muszę wspomnieć dr. Sankowskiego i dr. Szczyta, którzy nie tylko są wysokiej klasy specjalistami, ale też pomagają swoim współpracownikom rozwijać się zawodowo. Oczywiście wiele zawdzięczam też innym lekarzom i pielęgniarkom, z którymi współpracowałem. W tym miejscu muszę także podkreślić, że nie dostałem wszystkiego na srebrnej tacy. Jestem dumny, że dzięki swojemu zaangażowaniu potrafiłem odpowiednio wykorzystać pojawiające się możliwości.

Pana pracę określa się mianem „fizjoterapii estetycznej”. Co kryje się pod tym pojęciem?
Dla mnie hasło „fizjoterapia estetyczna” oznacza terapie zachowawcze (nieoperacyjne) wykonywane w celu poprawy urody i wykorzystujące energię w różnych postaciach, z pominięciem energii chemicznej, która jest domeną farmakoterapii. W prostszych słowach: poprzez gimnastykę, masaże i dzięki wykorzystaniu różnych urządzeń staram się poprawić urodę pań, choć nie tylko, bo coraz częściej również panowie chcą coś poprawić w swoim wygladzie. Moje działania prowadzone są w dwóch kierunkach. Pierwszy z nich to terapie niezwiązane z zabiegami operacyjnymi. Można tu wymienić zabiegi modelujące sylwetkę, terapie zmniejszające cellulit czy też poprawiające jędrność skóry. 
Drugim kierunkiem, który staje się dominujący, jest prowadzenie pacjentów po operacjach. Można naprawdę dużo zrobić, aby wspomóc działanie operacyjne. Przykładem są chociażby zabiegi modelujące blizny.

Ma pan niemal 20-letnie doświadczenie zawodowe, współpracował pan przez wiele lat z kliniką dr. Sankowskiego, dziś jest pan związany z chyba najbardziej znaną w Polsce kliniką dr. Szczyta. Praca w gronie najlepszych specjalistów stymuluje do ciągłego rozwoju?
To już tyle czasu? Szybko zleciało, nie miałem czasu o tym myśleć (śmiech).  Jak już wspomniałem, faktycznie miałem szczęście współpracować z najlepszymi. Z jednej strony mogłem liczyć na ich wiedzę, z drugiej strony otrzymałem potężną dawkę motywacji do samodoskonalenia. Poczucie odpowiedzialności wobec pacjenta oczywiście dominuje, ale nie można też zaniżać poziomu zespołu! Pracując z tej klasy specjalistami, nie wystarczy być na bieżąco i śledzić nowości. Doktoryzowałem się, co roku uczestniczę w kilku kongresach i szkoleniach, jednak to nie wszystko! Oprócz tego trzeba opracowywać nowe standardy i moderować kierunki rozwoju całej dyscypliny, a ja byłem praktycznie zmuszony opracować autorski program rehabilitacji pacjentów po operacjach estetycznych. Wykonywanie pojedynczych zabiegów przestało wystarczać, bo nie jest tak efektywne jak zaplanowany łańcuch działań wykorzystujących wszystkie możliwości fizjoterapii. Oczywiście do tego konieczne było prowadzenie badań naukowych.

Interesuje się pan optymalizacją procesu rehabilitacji po operacjach estetycznych oraz poprawą komfortu gojenia. Wykonywane przez pana zabiegi naprawdę sprawiają różnicę? 
Nie mam co do tego wątpliwości! Dzięki nim wzrasta bezpieczeństwo pacjentów, zwiększa się zdecydowanie komfort i skraca czas rekonwalescencji oraz uzyskuje się lepsze efekty estetyczne operacji. Pacjenci są zdumieni, jak szybko i skutecznie można ograniczyć ból dzięki wykonaniu kilku prostych wydawałoby się czynności. I to bez żadnych środków farmakologicznych! Czytając na forach internetowych relacje innych osób o pooperacyjnych cierpieniach, moi podopieczni nie chcą w nie wierzyć. 
Pamiętam, jak jeden z chirurgów skierował do mnie zbolałą i wystraszoną pacjentkę po abdominoplastyce. Współpracujemy już kilka lat i uznał to za najlepsze rozwiązanie. Po 20 minutach pacjentka wyszła uśmiechnięta, wolna od dolegliwości bólowych. Zastosowałem tylko drenaż, masaż wibracyjny i zestaw odpowiednich ćwiczeń.

Jakie metody manualne i technologie wykorzystuje pan najczęściej w pracy z pacjentami?
Im więcej mam doświadczenia, tym bardziej skłaniam się do stwierdzenia, że leczenie ruchem, czyli kinezyterapia, jest najskuteczniejsze. Mówię o ćwiczeniach, lecz nie o takich, jak je widzi większość społeczeństwa. Jeżeli ruch ma być lekiem, to pacjenta trzeba tak nauczyć wykonywać ćwiczenia, by mógł je dokładnie odtworzyć. Liczy się praca każdego mięśnia, a na rywalizację czy dowolność nie ma tu miejsca. Nadworny lekarz polskich królów z XVI w. Wojciech Oczko powiedział, że ruch zastąpi prawie każdy lek, podczas gdy żaden lek nie zastąpi ruchu. To twierdzenie niewiele straciło na aktualności. Jednak z chęcią korzystam też z masażu i oczywiście z różnych form fizykoterapii, jakie zapewniają mi nowoczesne urządzenia. Często stosuję drenaże limfatyczne (z racji działań pooperacyjnych) oraz masaże izometryczne kondycjonujące skórę. Terapię modelującą sylwetkę opieram głównie na kriolipolizie, jednak tylko takiej, w której głowice mają zdolność zasysania. Zabiegi przywracające napięcie skóry to w mojej praktyce głównie radiofrekwencja lub skupione ultradźwięki.
W przypadku cellulitu według mnie najlepsze efekty daje triada zabiegów – fala uderzeniowa, masaż izometryczny i masaż kompresyjny. Jeśli mówimy o terapii na bliznach, to oczywiście ręczne mobilizacje i również fala uderzeniowa. Jednak różnorodność technik terapii modelujących blizny jest bardzo szeroka.

Czy któraś z technologii, którą pan stosuje, wyróżnia się wyjątkową skutecznością? A może jest jakaś kombinacja technik, która sprawdza się najlepiej? 
To trudne pytanie. Większość zabiegów fizykalnych jest stosowana przy konkretnych dolegliwościach. Jak wspomniałem, ograniczając cellulit stosuję trzy zabiegi – falę uderzeniową, masaż izometryczny i kompresyjny. Uzupełniam je o ćwiczenia i uczę pacjenta, jak powinien wykonywać automasaż w domu. 
Uważam, że w obecnym, zabieganym świecie, gdzie pacjenci nie mają czasu na codzienne wizyty w klinice, powstaje konieczność, aby jak największą część terapii wykonywali w domu. Wiele sposobów leczenia wymaga wykonywania pewnych czynności nawet kilka razy dziennie. Wiem, że jeżeli będę mógł liczyć na współpracę pacjenta, to szanse na dobre efekty znacznie wzrosną.
Jeżeli jednak pytanie dotyczy najbardziej uniwersalnego i wszechstronnego urządzenia w mojej praktyce, to na myśl przychodzi mi aparat generujący falę uderzeniową. Znajduje zastosowanie w terapii przeciw cellulitowi, poprawia napięcia skóry, pomaga w gojeniu ran i modelowaniu budujących się blizn oraz torebek otaczających implanty, przez co są one mniej wyczuwalne. Sprawdza się też w leczeniu pacjentów z problemami ortopedycznymi. Uniwersalność tej terapii i jej skuteczność robią wrażenie.

Czy pana zdaniem nowoczesne technologie w medycynie estetycznej, kosmetologii i fizjoterapii będą w stanie zastąpić sprawne ręce i wiedzę człowieka?
Nie sądzę, abym tego dożył (śmiech). Teoretycznie rozważając tę ideę, jestem sobie w stanie wyobrazić sobie superkomuter, który zbada, postawi diagnozę i zaordynuje leczenie. Jednak jakoś nie wyobrażam sobie, aby masaż wykonywany przez maszynę mógł być równie skuteczny – co ważniejsze – równie przyjemny, jak masaż wykonywany przez dobrego masażystę.

Wspominał pan, że ważne miejsce w procesie rehabilitacji pacjentów po zabiegach estetycznych zajmują kosmetyczki i kosmetolodzy. W jaki sposób mogą wspomóc ten proces?
Proces gojenia po zabiegach operacyjnych  trwa od 12 do 18 miesięcy. Mało osób sobie z tego zdaje sprawę. W tym czasie dobrze dobrana pielęgnacja i zabiegi zabezpieczające są jak najbardziej wskazane. Z drugiej strony działanie chirurgiczne często polega na usunięciu pewnych tkanek i zmianie ich położenia. Z założenia nie poprawiają ich kondycji. Nie mam wątpliwości, że właściwe postepowanie kosmetyczek i kosmetologów może wspomagać trofikę tkanek po zabiegach operacyjnych. Zresztą powiem o tym znacznie więcej podczas mojego wykładu na 36. Kongresie LNE!

W klinice doktora Szczyta pracuje interdyscyplinarny zespół — lekarze, fizjoterapeuci, ale też kosmetolodzy. Takie połączenie jest dla nas wzorem współpracy, a jak sprawdza się w praktyce? 
Nadspodziewanie dobrze. Dla mnie taki zespół to bardzo duża wartość. Jednak powiedzmy sobie szczerze, nie każdy się sprawdził. Z jednej strony wymagany jest szacunek od każdej osoby w zespole, z drugiej strony na taki szacunek każdy z nas musiał sobie zapracować. Sukces kliniki Dr Szczyt opiera się w dużej mierze na uczciwości i rzetelności wobec pacjenta. Nikt nie poleci mnie swojemu pacjentowi, jeżeli nie będzie miał przekonania do moich umiejętności. Zazwyczaj pacjent zapisuje się do jednego z chirurgów plastycznych na konsultacje. Ten udziela informacji, bada i może uzgodnić warunki przeprowadzenia zabiegu operacyjnego. Jeżeli jednak nie ma przekonania do takiego postępowania, to często sugeruje rozwiązania nieoperacyjne. Mogą to być zabiegi, gimnastyka lub dieta. Różnorodność specjalistów w naszej klinice ma też duże znaczenie dla pacjentów po operacjach. Nowoczesny model rehabilitacji kładzie nacisk na interdyscyplinarność, bo efekty są wtedy najlepsze.

Jest pan autorem książki „Rehabilitacja po operacjach estetycznych. Poradnik dla pacjentów”, która będzie miała swoją premierę już jesienią, a dla branży kosmetycznej zadebiutuje na Kongresie LNE — czego będziemy mogli się z niej dowiedzieć?
W książce poruszam bardzo wiele istotnych kwestii związanych z chirurgią estetyczną. Tematyka obejmuje okres – od chwili pojawienia się myśli o korekcji operacyjnej do zakończenia rehabilitacji. Jest skierowana głównie do pacjentów i osób, które się nimi zajmują. Do wspólnego napisania książki udało mi się zaprosić doskonałych fachowców w swoich dziedzinach: chirurgów – dr. Szczyta i dr. Kuźlika, anestezjologa dr. Chrzanowskiego, psychiatrę dr. Wójcickego, dermatologa dr. Rymsza, dietetyka mgr Gajdę i pielęgniarkę panią Stodołkiewicz.
W książce można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań nurtujących pacjentów. Opisane i wytłumaczone są też typowe reakcje organizmu podczas rekonwalescencji. Ponadto opisany został program rehabilitacji oraz zalecenia pooperacyjne, które stosuję u swoich pacjentów.

Bardzo cieszymy się, że przyjął pan zaproszenie LNE i będzie pan gościem 36. Kongresu LNE. Czym podzieli się pan z uczestnikami konferencji?
Podczas swojego wystąpienia będę chciał pokazać i wytłumaczyć, jakie zabiegi można zaoferować pacjentom po operacjach estetycznych w gabinetach kosmetycznych.

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ