LNE 154 #3/2024

Oddajemy w Wasze ręce wydanie szczególne, by tak rzec, wyjątkowe, inne niż wszystkie, choć dla naszej redakcji – każdy numer taki jest. Czym więc wyróżnia się ten?

Przede wszystkim jest on jednym wielkim zaproszeniem na nasze majowe, tym razem warszawskie, wydarzenie – pierwszy jednodniowy kongres LNE poświęcony w całości wybranemu zagadnieniu. Tym razem będzie to wyjątkowo uciążliwa dermatoza – trądzik, któremu mówimy zdecydowane: bye, bye! 

O tym, jak złożone jest to schorzenie, jak skomplikowane są jego przyczyny i jak interdyscyplinarne metody z nim walki – opowiemy już wkrótce, 26 maja, w hotelu Hilton, gdzie siedmioro wybitnych ekspertów podzieli się z uczestnikami wydarzenia swoimi autorskimi metodami gabinetowymi.

Osoby zawodowo zajmujące się stanem cery doskonale wiedzą, że prócz zmarszczek i przebarwień to właśnie acne jest przyczyną najbardziej powszechnych zmian skórnych. Problemy z cerą wywołane różnymi rodzajami trądziku to najczęstsza przyczyna wizyt pacjentów u dermatologa, kosmetologa, a ostatnio także u dietetyka i psychologa. 

Jeśli więc chcecie być jeszcze lepszymi ekspertami, dla których starcie z acne nie musi być walką z wiatrakami – serdecznie Was zapraszam na nasz kongres LNE „Bye, bye trądzik”.

W samym środku najpiękniejszych wiosennych miesięcy, kiedy dzień jest odpowiednio długi, aby poza obowiązkami wystarczyło nam czasu i energii po prostu na życie, a słońce i pogoda nastrajają nas do tegoż życia optymistycznej, staram się czerpać z tego, co mnie otacza, jak najwięcej. Gdyby faktycznie istniały w nas baterie, które można naładować jak akumulator w samochodzie i zrobić zapas na gorsze dni – byłoby wspaniale. Gdyby można było zapuszkować to słońce, zrobić weki z zapachu kwitnących wiosennych drzew, a świeżą zieleń przyrody zakonserwować w jakiejś magicznej marynacie… 

Wstyd się przyznać, ale należę do niepoprawnej frakcji tych, co kochają smażyć się w słońcu, o kremie z filtrem przypominam sobie, kiedy mam dekolt czerwony jak pomidor, bo opalone ciało to dla mnie ciało szczęśliwe. Ale wiem przecież, jak bardzo skóra tego nie znosi, nie wybacza i ile zachodu, czasu i pieniędzy kosztuje potem jej regeneracja i rewitalizacja.  

I właśnie dlatego ratunkowe zabiegi pourlopowe zawsze będą gwarancją przychodu w gabinecie kosmetycznym. Miłośniczki opalania się i morskich kąpieli, tzw. panny (w różnym wieku) zapominalskie, które myślą, że krem z filtrem nakładamy po zejściu z plaży, a słona woda urody doda, przybędą do naszych gabinetów tłumnie i szybko. Bo choć nie brak nam zdrowego rozsądku (czyżby?), to upragniona, wyczekiwana i uwielbiana energia słonecznych dni zdecydowanie go przyćmiewa. 

Miłego lata wszystkim!

Agnieszka Keller

redaktor naczelna